Do zamku można się dostać na dwa sposoby - wspinając się (ale góra jest Cholernie Stroma, więc...), albo wjeżdżając bardzo sprytną windą, którą poprowadzono centralnie przez środek góry, więc trzeba przeleźć do niej przez dłuuugi tunel wydrążony u jej stóp. Tunel otwierają o dziesiątej rano, a znaleźć go łatwo, bo jest vis a vis miejskiej plaży, przy bardzo fikuśnym, białym, zakręconym wiadukcie dla pieszych.
Nie mam pojęcia, ile kosztuje wstęp, bo weszliśmy na zamek za darmo z powodu awarii biletomatu. Na pewno dzieci do lat sześciu nic nie płacą (jak w większości miejsc w bardzo dziecioprzyjaznej Hiszpanii, z wyjątkiem parków rozrywki).
Aha - jeśli macie lęk wysokości - nie wchodźcie. Na zamku w wielu miejscach nie ma żadnych balustrad. Są niziutkie murki, czasem najwyżej do kolan, a dalej - przepaść, skały, śmierć na miejscu.
W ogóle Hiszpanie chyba nie wierzą w balustrady, bo barierek nie było także na zamku San Fernando (że o nabrzeżu portowym nie wspomnę ;)).
Widok z:
Tutaj wiadukt, przy którym należy szukać dziury w górze:
Cholernie Stroma Góra z zamkiem:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz