sobota, 24 czerwca 2017

Museo de Malaga

Udostępnij ten wpis:
Museo de Malaga to nowa placówka (otwarta w grudniu 2016 r.). Nie istniała jeszcze, kiedy kilka lat temu byłam pierwszy raz w Maladze. To piąte co do wielkości muzeum w Hiszpanii. Jest duże, chociaż oczywiście do Luwru czy MET mu daleko, ale to tym lepiej, bo da się je zobaczyć na raz. :)

Wstęp jest darmowy dla obywateli Unii Europejskiej, co jest dodatkową zaletą. I zdecydowanie warto tam zajrzeć, bo zbiory - zwłaszcza malarstwa - są wyjątkowo interesujące. 
Nie znałam za dobrze dawnego malarstwa hiszpańskiego (tzn. tak, jestem świadoma istnienia Goyi czy Velasqueza, ale to jednak niewiele, jak się okazuje ;)), więc dla mnie była to wyprawa w nowy, fascynujący świat. Odkryłam dla siebie m.in. Simoneta, który - może czasem trochę kiczowaty - wzbudził mój zachwyt. 

Niestety - muzeum od czasu otwarcia nie dorobiło się ani dobrej strony www (to, co jest, jest żadne, niestety), ani papierowego katalogu, który można by kupić, by zagłębić się w zbiory nieco bardziej szczegółowo. Bardzo nad tym ubolewam, bo bardzo chciałam mieć coś, co pomoże mi na spokojnie poczytać o niektórych obiektach.

P.S. Obsługa jak zwykle w Hiszpanii, czyli komunikaty sprzeczne, angielski prawie żaden. Trzeba z tym żyć po prostu, jak się tam jedzie. Chyba lepiej nie będzie. ;)












piątek, 16 czerwca 2017

Kadyks, część ostatnia. Uliczki i drobiazgi.

Udostępnij ten wpis:



Każda uliczka ma tam swojego Chrystusa albo Matkę Boską. Dość fotogeniczny koloryt lokalny. ;)



Akurat trafiliśmy na obchody Cruces de Mayo.



środa, 7 czerwca 2017

Ronda. Część pierwsza.

Udostępnij ten wpis:
Kiedy rankiem opuszczaliśmy Kadyks, by udać się w stronę Malagi, z której mieliśmy lot za dobę z hakiem, postanowiliśmy wracać inną trasą - nie wybrzeżem, ale przez góry, żeby zobaczyć po drodze białe górskie miasteczka, a zwłaszcza Rondę z jej niesamowitym mostem nad wąwozem El Tajo.



Po zaparkowaniu udaliśmy się do parku obok parkingu. Park był piękny i kończył się nad przepaścią. Tuż nad tą przepaścią była szkoła, na oko poziom naszej podstawówki. I krzywe barierki oddzielające otchłań wąwozu od - cóż - dzieci. Nieco creepy, ale widać BHP tam jeszcze nie dotarło.





Rzeczony most - nie dałam rady zrobić mu odpowiednio ładnego zdjęcia, bo był olbrzymi, a na długi spacer, żeby się nieco oddalić dla dobrego kadru, się nie pisałam (to był wyjątkowo gorący dzień). Przeszliśmy przez most, zjedliśmy tapasy i churros w knajpie niedaleko i wróciliśmy, by dalej przebijać się przez góry.



CDN.
Do Kadyksu też jeszcze raz wrócę. :)

piątek, 2 czerwca 2017

Kadyks, odcinek przedostatni.

Udostępnij ten wpis:
Chyba mam trochę dużo zdjęć z Kadyksu...
To jeszcze Was pomęczę. :)

W zasadzie widzieliśmy tam mniej, niż byśmy chcieli. Nogi, ojej, po paru dniach w podróży od łażenia już bolały mnie nogi i z dnia na dzień miałam mniejszą wydajność. 

Byliśmy już w Hiszpanii ze cztery razy i pewnie jeszcze wrócimy. Zostało nam tyle do obejrzenia i to jest taki nobrainer - nie wiesz, gdzie pojechać, żeby było ciepło i dobre kalmary? Hiszpania zawsze jest pod ręką. Do tego stopnia, że jestem o krok od kolejnego wypadu w tym roku, tym razem tylko na kilka dni, w ramach prezentu urodzinowego dla dziecka (pojawiły się śmiesznie tanie bilety do Walencji i na Majorkę; i kuszą...). :)

Jasne, mogą być jeszcze Włochy, ale Hiszpania jakoś zawsze przyciąga mnie bardziej, mimo że - bądźmy szczerzy - prawie nikt tu nie mówi po angielsku, a sjesta potrafi wytrącić z równowagi, kiedy człowiek nagle zgłodnieje. ;)

Pochodźcie ze mną uliczkami Kadyksu jeszcze ostatnie kilka postów i przeniesiemy się do Rondy. :)







Muzeum katedralne:



Ocean zawsze spoko:


Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia