czwartek, 24 grudnia 2015

Wilia.

Udostępnij ten wpis:
Zdjęcia z ubiegłego roku, bo w tym - wierzcie lub nie - czas mi tak uciekł przed Wigilią, że nie miałam czasu nawet posprzątać na tyle, żeby dało się fotografować. :D

Wszystkim Wam życzę radości i miłości. 

Odnajdźcie człowieka w Innym. Nie myślcie z nienawiścią o nikim. 
Niech puste nakrycie nie będzie tylko pustą tradycją. 
Pamiętajcie, że na świecie miliony ludzi uciekają przed śmiercią, kiedy Wy siedzicie przy barszczu. Bądźcie wdzięczni za to, że nie musicie uciekać. 
I nie zapomnijcie - w tych świętach chodzi o Miłość. 

Nieważne, czy jesteście wierzący, czy z radością świętujecie to, że możecie po całym trudnym roku usiąść z ukochanymi do kolacji, by uczcić Waszą więź. 
I tak chodzi o Miłość. 
I nie wypada po odejściu od stołu nie dostrzegać, że to, czy na świecie będzie panowało dobro i spokój, zależy od Was. I od małych gestów. Ręki podanej na zgodę, braku przyzwolenia na nienawiść (także "hejt" w internecie), złotówki wrzuconej do puszki Owsiaka.

Miłość, Moi Drodzy.
Tego Wam życzę.





niedziela, 4 października 2015

Adrspach

Udostępnij ten wpis:
Skalne miasto w Adrspach kilka kilometrów od polskiej granicy, po czeskiej stronie, to fantastyczny pomysł na jedno- lub dwudniowy wypad.

Jeśli tylko człowiek przymknie oko na to, że Czesi udają, że Polski wcale nie ma te kilka (dosłownie) kilometrów stąd, mimo że większość osób w hotelu i na szlakach to Polacy, to może się świetnie bawić. ;) 
Obsługa w hotelu uparcie mówiła po czesku, twierdząc, że mówi po polsku. Menu w knajpach tłumaczone za pomocą translatora, chociaż do granicy jedzie się pięć minut, a znalezienie kogoś do krótkiego tłumaczenia nie jest trudne, no i kelnerzy wszędzie raczej zirytowani, niż pomocni. Jadę uogólniając i posiłkując się stereotypami, ale cóż - z takimi odczuciami wróciłam.

Oficjalna strona skalnego miasta nie ma tłumaczenia na polski, ale spokojnie można znaleźć strony polskich hobbystów, którzy dokładnie o szlakach skalnego miasta piszą. W kasie przy wejściu na teren parku dostaje się za to o dziwo polski opis i mapkę, ale nie należy się sugerować orientacyjnymi czasami przejścia, które tam są podane, bo są zupełnie dziwaczne.

Wstęp kosztuje 70 koron dla osoby dorosłej, a parking jednorazowo 100 koron. Jedzenie w okolicy ciężkie i nieszczególne - smażony ser i mięso. Nic fajnego, ale jeden dzień można przeżyć. 



Główny zielony szlak jest częściowo bardzo łagodny. Pierwsze pół godziny idzie się gładziutko, po płaskim, po kładkach. Potem zaczynają się schody, dużo schodów. My szliśmy z licznymi postojami, bo ja źle znoszę schody, ale i tak przejście zajęło nam godzinę mniej, niż podają znaki, więc miejcie to na uwadze.

Drugi szlak, wokół malowniczego jeziorka (po którym można za opłatą  popływać łódką) jest dużo krótszy, na poniżej godziny, ale też ma trochę schodów, więc warto mieć to na uwadze, wybierając się na wycieczkę.










czwartek, 17 września 2015

Jesień powoli.

Udostępnij ten wpis:
Zdjęcia z ostatnich lat, z różnych miejsc, z okresu wczesnej jesieni.

Lubię ten czas. Jeśli jest słonecznie, to temperatury są idealne. Jeśli tylko nie pada, to można przebywać na dworze bez końca.
Zieleń ciemnieje, wszystko robi się bardzo fotogeniczne.

Jeszcze przede mną ostatnie koszenie trawy, ale już za mną większość roboty przy przetworach. Zostały w ogrodzie winogrona jeszcze i pigwy, ale to już prawie koniec. Można będzie w spiżarni upchnąć ostatnie słoiki i spokojnie czekać na zimę.

Jeszcze nie przekopany został warzywnik na przyszły rok, bo wciąż można wyrywać marchewki i zbierać ostatnie dyniowate, ale już za chwilę produkowany całe lato kompost wyląduje na grządkach, żeby na wiosnę można się było cieszyć rzodkiewką.
Jabłka już opadły, gałęzie drzew już przycięte, ale maliny, jeżyny i borówki ciągle owocują i można zerwać garść owoców do gofrów w sobotni poranek.
Dobrze jest. Niech trwa.






piątek, 21 sierpnia 2015

Pustynia Błędowska

Udostępnij ten wpis:
Po tym, jak internety na wiosnę ogłosiły, że Pustynię ucywilizowano i posprzątano, żeby można było się nią napawać, miałam to miejsce na liście wycieczek, które muszę odbyć (a daleko nie mam). Większość lata jednak upały były takie, że wycieczka na pustynię była ostatnią rzeczą, na jaką miałam ochotę. Wreszcie jednak nastała pogoda idealna i.

Żeby obejrzeć Pustynię Błędowską należy udać się na punkt widokowy Czubatka na szczycie wzgórza Czubatka, gdzie - poza kawałkiem tarasu, zadaszonymi stolikami i parkingiem, jest wygodny początek szlaku na pustynię.

I teraz uwaga - przy punkcie widokowym są mapki. Mapki szlaków. Żółtego i czerwonego. Oprócz tego, czego dowiedziałam się przypadkiem, istnieje też pomarańczowa (oznakowana pomarańczowym rombem, który wygląda jak przypadkowa plama po spreju na drzewie - taka, jaką robią czasami leśnicy, zaznaczający chore drzewa) ścieżka edukacyjna, która pokrywa się częściowo ze szlakiem żółtym i prowadzi od ławeczki do ławeczki, jest opatrzona tablicami informacyjnymi i drewnianymi pomostami na pustyni (że niby widokowe, ale niewiele zmieniają, bo tam płasko ;)).

No więc tak. Olejcie te mapy, bo są do dupy. W cały świat. Obok wieży obserwacyjnej przy punkcie widokowym jest oznaczenie żółtego szlaku i nim idźcie. Cały czas. Przez las w dół, potem na pustynię. Wygodna, łagodna, trasa. Nie patrzcie na inne znaki, na ścieżkę edukacyjną i tak wleziecie po drodze. Po prostu.








To, jak bardzo ludzie nie ogarniają, że na pustynię można zejść z punktu widokowego (mimo tych mapek, ale przy braku nawet gównianej strzałki pt. tu zleź, zaczyna się szlak za tym winklem), było bardziej, niż widoczne, albowiem chociaż na tarasie widokowym Czubatka było sporo ludzi, to na pustyni byliśmy SAMI. Na szlaku też. Cały, calutki czas. Ze dwie godziny na pewno. Nie popełnijcie tego błędu, bo warto pójść. Pamiętajcie - za wieżą pożarniczą żółtym szlakiem.


Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia