To był wietrzny, zimny dzień, kiedy wysiedliśmy z metra w pobliżu WTC i podeszliśmy do jednej z olbrzymich, OLBRZYMICH fontann, będących miejscem pamięci po zamachu.
Wiatr był tak silny, że wywiewał wodę prosto na nas. Całe fale zimnej wody (widać to na zdjęciu) wylewały się na tych, którzy nieopatrznie podeszli blisko tuż przed powiewem wiatru.
Fontanny są w miejscu wież WTC i mają głębokość, moim zdaniem, około trzech pięter. Robi to piorunujące wrażenie. Tym bardziej, jak sobie człowiek wyobrazi, że w tym miejscu runęły dwa wieżowce...
Obeszliśmy naokoło jedną fontannę, a potem poszliśmy spacerkiem na Brooklyn Bridge. Wiatr nieco zelżał, nasz spacer okazał się całkiem miły, ale ciarki miałam jeszcze długo.
