Times Square to podobno tourist trap. Podobno nowojorczycy tam nie chodzą. Podobno.
Ale też must go.
Więc poszliśmy pooglądać te wszystkie reklamy.
Times Square jest zatłoczony. Ale był luty/początek marca, więc było sporo ludzi, ale nie przesadzajmy - nikt po nas nie deptał. Pewnie latem jest gorzej. I bardzo podobała mi się ta komercja. :D Na chwilę tylko, to prawda, bo zasadniczo to atrakcja na raz, ale urok futurystycznych filmów o wielkich miastach zdecydowanie dało się odczuć.
Trochę nie wierzę, że to mówię, ale serio - fajnie było na Times Square. Przeszliśmy tamtędy kilka razy - raz celowo, raz, bo mieliśmy w okolicy coś do załatwienia (np. wystawa kostiumów ze Star Wars, o czym w innej notce), raz, bo obiecałam dziecku sklep Disneya (bardzo słaby w porównaniu z innymi, w których byłam - oferta ograniczona do bieżących hitów, żadnego stoiska dla nerdów, którzy lubią stare kreskówki i Tima Burtona).
Nie dało się tam spacerować za długo, bo jednak gwar, bo jednak ruchliwie i męczy, ale wiecie - gdybyście mieli okazję, to pójdźcie. Może i tourist trap, ale zabawnie jest wejść do flagowego sklepu M&M's. Dwa piętra pełne cukierków. :D
Żałuję, że nie przyjechałam tam wieczorem, żeby podziwiać neony nocą, ale było bardzo zimno, a wieczory były już całkiem nieznośne (mimo temperatur akceptowalnych, odczuwalna temperatura była dużo niższa, niż realna - nie wiem, czy to przez wodę naokoło, czy przez to, że w NYC o tej porze roku jest na Manhattanie ciągle cień, spowodowany wysoką zabudową).
Może kiedyś odwiedzę NYC latem?
Zdjęcie M&M's Store wzięte z ich strony www. Ja zdjęcia nie zrobiłam, bo było dużo ludzi i nie chciałam spuszczać dziecka z oczu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz