piątek, 8 sierpnia 2014

Seattle - jeszcze kilka uwag praktycznych.

Udostępnij ten wpis:
Powoli selekcjonuję zdjęcia, ale w międzyczasie, żeby mi nie uciekło, kilka uwag turystycznych.


To nie był nasz pierwszy raz w USA, więc wiedzieliśmy, że Amerykanie nie lubią kart płatniczych innych, niż Visa, ale poza tym problemów z wydawaniem pieniędzy nigdy nie mieliśmy, więc polecieliśmy bez zmartwień.

Zawsze miałam w Stanach tylko problem z tym, że płatności odbywały się bez autoryzacji pinem (czasem z podpisem, czasem nawet i bez niego - ot, przejechanie paskiem po czytniku i koniec). Wywoływało to we mnie nieprzyjemne drżenie.
Najwyraźniej nagle dokonał się jakiś radykalny postęp w tym temacie, bo w sklepach pojawiły się masowo nowoczesne terminale samoobsługowe do płatności z pinem. I tu niespodzianka - żadna z naszych kart tam nie działała. :]

Mogliśmy płacić spokojnie wszędzie tam, gdzie mieli jeszcze stare terminale, mogliśmy korzystać z bankomatu, ale w sklepach - w większości bez szans.
Nie wiem, dlaczego. Staramy się nie brać ze sobą za dużo gotówki (w Europie to w ogóle już płacimy wszędzie "jak w domu", czyli mamy parę euro na drobiazgi, ale reszta - kartą), a tutaj, niestety, musieliśmy korzystać z bankomatu.
Zdarzyło się to nam pierwszy raz i drżę na myśl, że bankomaty też mogły nagle nie chcieć z nami współpracować.
Mam zamiar udać się z pytaniem o ten problem do swojego banku, ale póki co ostrzegam - karty mogą nie wszędzie działać, co jest dla mnie nowością i mam nadzieję, że przed następną podróżą do Stanów ten problem rozwikłamy.


A teraz o atrakcjach, z których nie skorzystaliśmy. ;)

Przed wyjazdem czytałam sporo o wszystkich "must go", gdzie polecano m.in. Ride The Ducks, czyli objazdową wycieczkę po Seattle amfibią - wodą i po lądzie. Pomyślałam, że może to być spora atrakcja dla dziecka, ale zrezygnowałam jak tylko kilka razy rzeczona amfibia minęła mnie na ulicy. Półtorej godziny w pojeździe pełnym dzieci histerycznie dmuchających w rozdawane (?) tam kwaczące gwizdki, z drącym się przez megafon kierowcą i łupiącą muzyką? Nie byłam gotowa na takie poświęcenie, nawet dla dziecka. ;)


Druga rzecz, do której nie poszliśmy (ale pewnie szkoda, po prostu jakoś ciągle było coś innego w planach), to szklany ogród. Jest tuż przy Space Needle i część szklanych cudów można obejrzeć z zewnątrz.
Jeśli się wybieracie także do Science Center, to ogród zostawcie na potem, bo na odwrocie biletu do Science Center jest zniżka do ogrodu Chihuly, którego z kolei nie obejmuje CityPass. :)





I tak o. CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia