wtorek, 12 sierpnia 2014

Pacific Science Center

Udostępnij ten wpis:
Z centrami nauki jest tak, że jeśli byłeś w jednym, to w zasadzie byłeś we wszystkich. Ale - jeśli masz dzieci - i tak będziesz do nich chodzić, bo dzieci to kochają.




Gdziekolwiek byśmy nie byli, odwiedzamy oceanaria i edukacyjne muzea. Mogę z całą pewnością siebie stwierdzić, że widziałam tego już tyle, że mogłabym zrobić całkiem przyzwoite porównanie różnych placówek tego typu.

Pacific Science Center nie jest duże, ale ma kilka zdecydowanie udanych kawałków.
Ze znudzeniem minęłam dinozaury (żałośnie nijaka ekspozycja - na dodatek po mechatronicznym tyranozaurze w Muzeum Historii Naturalnej w Londynie już żaden kręcący głową gumowy jaszczur nie zrobi na moim dziecku wrażenia ;)); część eksperymantalno-naukową obskoczył z radością mój syn (uwielbia te wszystkie guziki, dźwignie i wyświetlacze), podczas gdy ja siedziałam sobie z telefonem i czytałam gazety; z niewielkim zainteresowaniem poszłam do gablot z robalami (dziecko ciągle w radosnym uniesieniu - i dobrze, w końcu to atrakcja dla niego), aż w końcu dotarliśmy do motylarni.






Tutaj się ożywiłam. Owszem - w San Francisco w California Academy od Sciences też ma tropikalną salkę z paroma motylkami (i sztuczny las deszczowy), ale nie ubawiłam się w niej tak, jak w tej w Seattle. W Pacific Science Center wchodzisz przez śluzę do sali pełnej motyli. Motyle siedzą na karmnikach z owocami, latają między roślinami, przysiadają na ludziach, jeden olbrzym siedział mi cały czas na aparacie. W salce za szybką pani przypina w rządku zebrane w sali kokony i czeka na ich wyklucie. Czarodziejskie miejsce. Byliśmy zachwyceni.









W ramach CityPass dostaje się też w PSC wstęp na dwie dodatkowo płatne atrakcje - jakiś przyrodniczy krótki film w kinie IMAX (nie poszliśmy, nie chciało nam się) i pokaz laserów (zapomnieliśmy o nim i też nie poszliśmy ;)). Poza tym w sezonie letnim bardzo sympatyczna jest ta część Centrum, która jest pod gołym niebem - eksperymenty z wodą dla dzieci, a dla dorosłych możliwość jeżdżenia rowerem po rusztowaniu na wysokości (nie, dziękuję). Do tego genialne wrażenie robią ogromne białe łuki rozpostarte nad całym kompleksem.











Podsumowując - fajne miejsce dla rodzin z dziećmi. Spokojnie można tam spędzić kilka godzin, zmęczyć potomstwo, a potem pójść spacerkiem na Monorail i pojechać na obiad do Downtown. ;) No ale o tym będzie później. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia