Kiedy planowałam nasz wyjazd i na Google Maps wytyczałam trasę naszej wycieczki po Andaluzji, Kadyks był absolutnym "must go". Działała na mnie magia "najstarszego miasta Europy". I położenie miasta - na cypelku wysuniętym w ocean. I te wieczne skargi, że taki ten Kadyks trudny do utrzymania przy życiu, bo Atlantyk go obmywa, wiatr owiewa, a sól w powietrzu wyżera elewacje. Hej, musimy tam być.
Kadyks w maju jest pustawy. Na plaży parę osób, nawet w najbardziej upalnym momencie dnia. W czasie sjesty miasto wymarłe, knajpy (poza może jakimiś kawiarniami i lodziarniami) otwierają o 20.30, a moje dziecko było niemal jedynym człowiekiem wchodzącym do oceanu (nie licząc kilku surferów). Co dziwne, bo Kadyks plaże ma wspaniałe, z łagodnym, długo, dłuuugo płytkim wejściem do wody. No i kręcili tam Bonda. ;)
Tylko że chyba dla lokalsów było wciąż za zimno, bo jak rano kupowałam bułki i było jakieś 18 stopni, to widziałam dzieci idące do szkoły w puchowych kurtkach... :)
CDN....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz