Spędziliśmy w Kadyksie dwa dni. Wynajęliśmy "apartament" przy plaży. Małe mieszkanko w jednej z kamieniczek. To były miłe dwa dni wypełnione plażowaniem, spacerami po wąskich uliczkach i generalnie - spokojnie i leniwie było.
Mogliśmy zwiedzić więcej, na pewno, ale - przyjeżdżając z lodowatej wtedy jeszcze Polski - gorąco nas powaliło (a przecież nie było jeszcze trzydziestostopniowych upałów). Po paru godzinach łażenia po prostu siadaliśmy na resztę dnia w miejscu. I tak było dobrze, odpoczęliśmy, ale pierwszy raz podczas wyjazdu do Hiszpanii nie zrobiłam wielkich spożywczych zakupów przed wyjazdem, bo nie chciało mi się podjeżdżać do żadnego większego marketu. :)
Tymczasem - Kadyks, proszę państwa. W następnym odcinku będzie o katedrze, a teraz trochę uliczek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz