Wiele ulic w Wenecji, to ciasne, ledwie metrowej szerokości, wiecznie zacienione i wilgotne przepusty.
Przez pierwszy dzień pobytu nie wsiadłam w ani jedno vaporetto, bo miałam wciąż siłę chodzić i przeciskanie się przez te wąskie żyły miasta sprawiało mi masę przyjemności.
Z czasem siły opadły i musiałam kupić karnet na komunikację, ale nadal uważam, że nie ma lepszej metody zwiedzania Wenecji, niż schodzenie z szerokich szlaków dla turystów, ze strzałkami do atrakcji, i chodzenie "na azymut", włażenie w każdy cuchnący kąt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz