Ponieważ odkryłam zalety fotoksiążek jakiś czas temu, tp zaczęłam powoli zagłębiać się w odmęty niewywołanych zdjęć, żeby wreszcie te najważniejsze mieć na papierze. Kiedyś wywoływałam "tradycyjnie", a potem spędzałam tygodnie, wklejając wszystko do albumów. Robota strasznie żmudna, nudna i szybko mnie nudząca, chociaż konieczna. Dla mnie konieczna, bo zdjęcia zagrzebane na dysku rzadko oglądam, a te na papierze znacznie częściej.
Tak więc grzebałam sobie dzisiaj myśląc, co tu jest do wydrukowania i trafiłam na zdjęcia ze Seattle sprzed kilku lat. Bardzo podobało mi się Seattle, to było jedno z tych miast w USA, które faktycznie polubiłam.
No i pęd tam był o wiele mniej szalony, niż w NYC. Ludzie bardziej zadowoleni z życia, zieleni dużo, fajne miejsce, tak ogólnie.
Ponieważ chwilowo nie mam Wam nic lepszego do pokazania, to wrzucam kilka fotek. Żeby blog nie zarastał.
Dzisiaj w temacie - ceglane elewacje. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz