piątek, 3 maja 2019

Tower. Część pierwsza.

Udostępnij ten wpis:
Wielkanocny Londyn w tym roku był dla nas bardzo życzliwy. Pogoda była wspaniała. Było słonecznie i wakacyjnie. Był to dla mnie Londyn zupełnie inny, niż "zwykle". Byłam tu już kilka razy i zawsze było raczej zimno i wilgotno. Tym razem jednak było bajecznie. Na dodatek mieliśmy sporo czasu i dobrze rozplanowaliśmy pobyt (wliczając w to także wizytę w teatrze).

Na pierwszy rzut poszło Tower. Głównie dlatego, że żadne z nas nigdy nie wchodziło do środka. Bilety kupiliśmy wcześniej przez internet, bo Londyn jest drogi (bardzo drogi), a przy zakupie przez internet można zaoszczędzić 10%, co przy dużych kwotach robi różnicę.

Bilety ze zniżką internetową kosztują niecałe 25 funtów dla osoby dorosłej i niecałe 12 funtów dla dziecka. Funt jest drogi, więc nie przeliczajcie na złotówki, bo Wam się zrobi słabo. ;) W cenie jest w zasadzie wszystko - w tym wizyta w skarbcu koronnym.

I - tutaj ważna uwaga organizacyjna: Tower otwierają dla zwiedzających o dziewiątej rano. Jeśli macie bilety, to możecie pójść prosto do wejścia, bez stania w kolejce po wejściówki. Przyjdźcie w momencie otwarcia i od razu, ale to NATYCHMIAST, kierujcie się w stronę wejścia do skarbca, jeśli chcecie obejrzeć klejnoty koronne. Inaczej zwyczajnie nie wejdziecie, chyba że macie ochotę kilka godzin stać w kolejce.

My byliśmy wcześnie rano i czekaliśmy dobre pół godziny, żeby zobaczyć koh-i-noor i całą resztę. Kolejka nie była długa, ale kontrole bezpieczeństwa trwają sporo czasu. W skarbcu nie można robić zdjęć. Można sobie kupić za 5 funtów książeczkę ze zdjęciami i opisami (trochę żałuję, że nie kupiłam ;)). W każdym razie - godzinę później kolejka już była OLBRZYMIA. Na parę godzin stania. Szkoda czasu. Idźcie z samego rana po prostu. Każdą inną część Tower można obejrzeć później bez kolejek.





Z Tower widać całkiem spoko kawałek Londynu. :)




CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia