Kiedy rankiem opuszczaliśmy Kadyks, by udać się w stronę Malagi, z której mieliśmy lot za dobę z hakiem, postanowiliśmy wracać inną trasą - nie wybrzeżem, ale przez góry, żeby zobaczyć po drodze białe górskie miasteczka, a zwłaszcza Rondę z jej niesamowitym mostem nad wąwozem El Tajo.
Po zaparkowaniu udaliśmy się do parku obok parkingu. Park był piękny i kończył się nad przepaścią. Tuż nad tą przepaścią była szkoła, na oko poziom naszej podstawówki. I krzywe barierki oddzielające otchłań wąwozu od - cóż - dzieci. Nieco creepy, ale widać BHP tam jeszcze nie dotarło.
Rzeczony most - nie dałam rady zrobić mu odpowiednio ładnego zdjęcia, bo był olbrzymi, a na długi spacer, żeby się nieco oddalić dla dobrego kadru, się nie pisałam (to był wyjątkowo gorący dzień). Przeszliśmy przez most, zjedliśmy tapasy i churros w knajpie niedaleko i wróciliśmy, by dalej przebijać się przez góry.
CDN.
Do Kadyksu też jeszcze raz wrócę. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz