niedziela, 4 października 2015

Adrspach

Udostępnij ten wpis:
Skalne miasto w Adrspach kilka kilometrów od polskiej granicy, po czeskiej stronie, to fantastyczny pomysł na jedno- lub dwudniowy wypad.

Jeśli tylko człowiek przymknie oko na to, że Czesi udają, że Polski wcale nie ma te kilka (dosłownie) kilometrów stąd, mimo że większość osób w hotelu i na szlakach to Polacy, to może się świetnie bawić. ;) 
Obsługa w hotelu uparcie mówiła po czesku, twierdząc, że mówi po polsku. Menu w knajpach tłumaczone za pomocą translatora, chociaż do granicy jedzie się pięć minut, a znalezienie kogoś do krótkiego tłumaczenia nie jest trudne, no i kelnerzy wszędzie raczej zirytowani, niż pomocni. Jadę uogólniając i posiłkując się stereotypami, ale cóż - z takimi odczuciami wróciłam.

Oficjalna strona skalnego miasta nie ma tłumaczenia na polski, ale spokojnie można znaleźć strony polskich hobbystów, którzy dokładnie o szlakach skalnego miasta piszą. W kasie przy wejściu na teren parku dostaje się za to o dziwo polski opis i mapkę, ale nie należy się sugerować orientacyjnymi czasami przejścia, które tam są podane, bo są zupełnie dziwaczne.

Wstęp kosztuje 70 koron dla osoby dorosłej, a parking jednorazowo 100 koron. Jedzenie w okolicy ciężkie i nieszczególne - smażony ser i mięso. Nic fajnego, ale jeden dzień można przeżyć. 



Główny zielony szlak jest częściowo bardzo łagodny. Pierwsze pół godziny idzie się gładziutko, po płaskim, po kładkach. Potem zaczynają się schody, dużo schodów. My szliśmy z licznymi postojami, bo ja źle znoszę schody, ale i tak przejście zajęło nam godzinę mniej, niż podają znaki, więc miejcie to na uwadze.

Drugi szlak, wokół malowniczego jeziorka (po którym można za opłatą  popływać łódką) jest dużo krótszy, na poniżej godziny, ale też ma trochę schodów, więc warto mieć to na uwadze, wybierając się na wycieczkę.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia