Mam sporo zdjęć z Palmy, więc będę teraz przez jakiś czas regularnie wrzucać posty. :)
Przywitała nas w niedzielę pogoda niekonieczna. Wiało straszliwie, w hotelu (bardzo ładnym, co będzie dziś na zdjęciach) czekaliśmy godzinę na check-in, bo mieli ogromne obłożenie (i chyba nam dali lepszy pokój, niż zapłaciliśmy ;)) i w ogóle - dotarliśmy wyczerpani, a na dodatek nie mogliśmy znaleźć żadnego sensownego miejsca, żeby zjeść, bo - jak to w Hiszpanii - większość dobrych, nieturystycznych knajp serwujących coś więcej, niż tapasy i wino, otwiera się najwcześniej o 19, a my byliśmy diablo głodni (stanęło więc na bardzo podstawowych tapasach i burgerach w barze). Nie był to dobry początek wycieczki.
Tłumaczyliśmy sobie, że przynajmniej powdychamy zdrowe, morskie powietrze - na przedmuchanie płuc po małopolskiej zimie. Niemniej - Majorka na pierwszy rzut oka nie kupiła mojego serduszka. I chyba do tej pory - jeśli chodzi o Hiszpanię - darzę o wiele cieplejszym uczuciem Malagę, ale o tym później.
A tymczasem - hotel bardzo nowy i bardzo designerski. Zupełnie-jak-nie-w-Hiszpanii. :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz