czwartek, 22 grudnia 2016

Z innej beczki. I życzenia.

Udostępnij ten wpis:
Na regale leżą dla Was życzenia.

Przypominam, że Rudą można też obserwować na FB i G+ (linki na dole strony pod nagłówkiem "Ruda w innych miejscach").


I nie zapominajcie - zimą warto dokarmiać zwierzęta.


środa, 7 grudnia 2016

Londyn. Na wariackich papierach.

Udostępnij ten wpis:
Weekendowy wypad do Londynu nie był ani najbardziej przemyślany, ani zaplanowany. Wypadł spontanicznie, bez jasnej przyczyny. I bez aparatu. Tylko telefon, plecak, dobry nastrój. Zdjęcia więc tylko z telefonu, uprzedzam.



Nie zwiedzałam muzeów (w weekendy kolejki są dla mnie za duże, Londyn - moim zdaniem - zatłoczony chyba bardziej od Nowego Jorku - zwłaszcza że muzea są darmowe ;)), architekturę podziwiałam tylko z daleka. Nie biegłam pod Big Bena, nie szukałam królowej w oknie pałacu. To robiłam ostatnim razem.



Teraz miałam tylko półtora dnia. Poszłam do Hyde Parku, gdzie srogo się zawiodłam na wiosce Winter Wonderland. Ot, głośny, zatłoczony lunapark, zero magii. Ale Hyde Park sam w sobie - miły i zielony (pogoda była piękna). Spacerując po nim piłam grzane wino, choć dołączone do niego ciastko nie było imponujących rozmiarów. ;)



Postanowiłam kupić gwiazdkowe prezenty, obejrzeć po ciemku Londyn w świątecznych światełkach. Pomysł brzmi znakomicie, ale szkoda, że TŁOK NA ULICACH dobijał mnie już po krótkim spacerze. Na Oxford Street szaleństwo, ale lampki - trzeba przyznać - piękne.






Wystawy świąteczne często były dziełami sztuki, czasem ruchomymi, multimedialnymi, olśniewającymi. Szłam i - jak małe dziecko, zaczarowana - rozdziawiałam usta. Cykałam zdjęcia telefonem, ale większość nie nadaje się do pokazania, bo nijak nie oddają uroku.



















Poza tym piłam kawę, jadłam, robiłam zapasy słodyczy, chodziłam, aż odpadły mi nogi. Spałam. To był dobry weekend. Chociaż nie wiem, jak można żyć w takim tłoku. Im jestem starsza, tym bardziej jestem ze wsi. ;)


czwartek, 17 listopada 2016

Na południu ściął mróz.

Udostępnij ten wpis:
No i przyszła. Jędza jedna. Zima.

Poranki już często mroźne. Szyby w aucie już prawie codziennie skrobię, stojąc i marznąc przed siódmą rano na podjeździe. 

Wywieszam ptakom ziarna. Na wprost okna mojej kuchni jest krzak, który był kiedyś migdałkiem. Migdałek padł, a że był szczepiony na podkładce z ałyczy, odbiła ałycza i urosła jak wściekła, uwolniona z niechcianego współpasażera. A na ałyczy każdej zimy mieszkają ptaki. 
Wróblowate; głównie mazurki i różne gatunki sikorek. Obok krzaka wieszam ziarno. Kiedy się kończy, ptaki robią się wkurzone i - słowo daję - upominają się o katering. 

Kupuję więc kilogramy słonecznika i orzechów, a pod ałyczą rozkładam jabłka dla kosów, bo od paru lat na zimę zostaje kilka sztuk. 
Na początku byłam zdziwiona, bo przecież wszystkie nasze kosy (a mamy ich dziesiątki w naszym zagajniku przy strumieniu) odlatują na zimę, więc czemu tych kilka sztuk zostaje? Doczytałam, że zawsze się znajdzie kilku rebeliantów płci męskiej, którzy lubią pilnować najlepszych miejsc na gniazda i ani myślą ich zostawiać bez opieki. 
Tak więc ja nie mogę zostawić ich bez jedzenia. I rozkładam te owoce, rozwieszam słoninę, ładuję ziarna całymi łopatami. Krzyczę na koty, które oblizują się pod krzakiem, żeby poszły polować na coś innego. I tak nam upływa zima. I ja to lubię.

Policzcie ptaszki. :)



niedziela, 13 listopada 2016

Barbakan.

Udostępnij ten wpis:
Nie ma mnie tu. Nie ma mnie na moim drugim blogu. Biegnę i biegnę, ledwo przysiadam. A jak przysiadam, to gapię się w Netflixa.

Mówiąc pobieżnie i ogólnie, rozczarowuje mnie sytuacja w kraju i na świecie. Martwienie się tym, co jeszcze może nadejść, odbiera mi energię.

Dzisiaj więc Barbakan. Zgodnie z ogólnoświatową potrzeba budowania fortyfikacji, murów i zasieków.




niedziela, 23 października 2016

Yes, sir!

Udostępnij ten wpis:
W grudniu lecę do Londynu! 

Ostatnio byłam tam niemal dokładnie 3 lata temu. W listopadzie 2013 roku. Jakoś nie jest mi dane nigdy oglądać Lądka, kiedy jest ciepło i nie pada, ale hej - zrobię zakupy na święta. Pójdę popatrzeć na portrety do National Gallery, kupię coś dziecku w Disney Store na Oxford Street, a sobie świąteczną piżamę w Primarku, albo ozdoby świąteczne w królewskim sklepie w okolicach Buckingham Palace. 
No i zobaczę świąteczny jarmark w Hyde Parku. Zawsze coś. :)

A poniżej kilka smętnych zdjęć sprzed trzech lat.




poniedziałek, 26 września 2016

Placek cytrynowy.

Udostępnij ten wpis:
Moje nowe ulubione ciasto. Także dlatego, że będzie je można robić zimą - wtedy bez malin (w roli głównej maliny z mojego podwórka), ale cytryny są w sklepach przez okrągły rok. :)

Przepis TUTAJ. Ja lekko zmodyfikowałam, bo użyłam limonek i cytryn, ale można użyć każdych cytrusów. Spróbujemy niedługo z pomarańczami. :)


Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia