Wybrałam się z koleżanką na weekend do Bari. Miasteczko nieduże, w turystów nieurodzajne. Nie ma tam wiele do zwiedzania, generalnie w upalny dzień jest w zasadzie martwe. Ale nie w ubiegłą sobotę. Godzinę po naszym przybyciu do hotelu zaczynała się miejscowa Parada Równości. Uznałyśmy, że cudownie, przecież żal nie pójść, bo to taka radosna rzecz, z całego serca bliska komuś, kto żyje w kraju, który brunatnieje i prześladuje coraz to nowe mniejszości.
Poszłyśmy. Poszłyśmy i łzy nam w oczach zbierały się same, bo było tak NORMALNIE. Żadnych nienawistnych bojówek po drodze, tysiące ludzi, śpiewy, radość, machanie z balkonów. I to wszystko w katolickim kraju, w małym mieście. Bolało mnie serce, że w Polsce nie da się - zwłaszcza od kiedy władzę dzierżą ludzie, którzy popierają prześladowania - wprowadzić atmosfery, w której każdy czuje się bezpiecznie.
Popatrzcie, popatrzcie. Tak może być radośnie i wspaniale. (Zdjęcia rozedrgane i chaotyczne, bo w idącym tłumie jednak nie tak łatwo cykać. :))
|
Policja była obecna, ale nie w nadmiarze. Parada nie szła w kordonie. Ot, policjanci szli w pobliżu, żeby ruch uliczny zatrzymać, albo ewentualnie być pod ręką. |
|
Jak nie masz czystego kartonu na transparent, to opakowanie po kuchence też się nada. ;) |
|
Niektórzy bardzo chętnie pozowali do zdjęć. :) |
|
Ludzie w mijanych budynkach chętnie przyłączali się do świętowania. :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz